Przejdź do głównej zawartości

Wprost: Kontrowersyjny wyrok ws. zabójstwa „Pershinga”. Milioner skazany na 25 lat za niewinność? „Uszyli mu te buty na zamówienie”

Kontrowersyjny wyrok ws. zabójstwa „Pershinga”. Milioner skazany na 25 lat za niewinność? „Uszyli mu te buty na zamówienie”

Autor: Janusz Szostak

 źródło:  Link do artykułu - Wprost 

Andrzej Kolikowski, znany bardziej jako „Pershing”, został zastrzelony 5 grudnia 1999 roku w Zakopanem. To najgłośniejsza w Polsce egzekucja gangsterska. Co prawda w sprawie zabójstwa legendarnego gangstera zapadły prawomocne wyroki, to nie brakuje osób, które je podważają. Twierdząc, że jeden ze skazanych – Ryszard Bogucki, przebywa za kratami bezpodstawnie. – Moim zdaniem skazanie go w sprawie „Pershinga” miało uwiarygodnić, że stał także za zabójstwem Marka Papały. Proszę, oto jest prawdziwy kiler, który zabije zarówno gangstera, jak i policjanta. Uszyli mu te buty na zmówienie – nie ma wątpliwości były policjant, pracujący przy tej sprawie.

Utworzona na Facebooku grupa „Wspieram Ryszarda Boguckiego” liczy ponad 1500 osób. jej członkowie starają się dodawać Boguckiemu otuchy: „Proszę nie tracić nadziei, życzę dużo siły” – przekazuje Ewa, „Wyrazy szacunku za walkę o prawdę i godność człowieka. Nadal piłka w grze”...– solidaryzuje się Fabian, „Trzymam kciuki i wspieram wirtualnie” – słowa pokrzepienia płyną od Beaty. Podobnych komentarzy są dziesiątki. Ich autorzy, gdyby tylko mogli, to dawno wypuściliby Ryszarda Boguckiego na wolność. Czy są ku temu jakiekolwiek podstawy?

Do trzech razy sztuka

Nie tylko Facebookowi pocieszyciele wspierają Boguckiego. Aktywni też są jego adwokaci, zmierzający od uwolnienia zza krat swojego klienta.

W marcu 2019 roku do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynął wniosek o wniesienie skargi nadzwyczajnej od wyroku skazującego Ryszarda Boguckiego za zabójstwo „Pershinga”.

Jednak sąd nie przychylił się do tego wniosku. Mimo to adwokaci nie kapitulują.

Obrońcy Boguckiego po raz kolejny wnioskują o wznowienie postępowania wraz wstrzymanie wykonania kary. Jak m.in. czytamy w uzasadnienie wniosku: „Ryszard Bogucki odbywa karę pozbawienia wolności od 19 lat, na podstawie wyroku łącznego, którego głównym elementem składowym jest Wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu II K 37/02, utrzymany w mocy wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Krakowie II Aka 119/05. Merytoryczne argumenty zawarte we wniosku o wznowienie postępowania wskazują na duże prawdopodobieństwo, iż w zakresie czynów objętych wyrokiem skazującym Sądu Okręgowego w Nowym Sączu w punktach: I, II, IX i XIV, powinien zostać uniewinniony. Dotychczasowy sposób postępowania wymiaru sprawiedliwości w stosunku do Ryszarda Boguckiego, powoduje dalece nieodwracalne skutki w aspekcie psychologicznym i psychicznym dla skazanego niewinnie. Tym bardziej że odbył on już większość zasądzonej niesłusznie kary, a 14 stycznia 2021 r. będzie mógł ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie (…)” – zauważają adwokaci Emilia Mądrecka i Grzegorz Szwoch.

Sądzicie, że uda wam się zmienić wyrok, który zapadł 16 lat temu? – pytam mecenasa Szwocha.

- Pomimo że 2 listopada 2004 rok zapadł prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie, utrzymujący w mocy wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, skazujący naszego klienta Ryszarda Boguckiego za zabójstwo Andrzeja Kolikowskiego, sprawa nie została uznana za zamkniętą, ani przez mojego klienta, ani przez jego obrońców. Dopóki karę za tą zbrodnię odbywa niewinna osoba, dopóty będziemy podejmować wszelkie możliwe kroki prawne, by wyeliminować z obrotu prawnego niesłuszne skazanie naszego klienta - 27 stycznia 2020 roku skierowaliśmy do Sądu Najwyższego kolejny, już trzeci wniosek o wznowienie postępowania. Na przeszło 120 stronach wniosku opisaliśmy przestępne działania funkcjonariuszy publicznych, które doprowadziły do przekłamania materiału dowodowego w sprawie i zatajenia okoliczności korzystnych dla naszego klienta, co w konsekwencji skutkowało niesłusznym skazaniem Ryszarda Boguckiego za zabójstwo Andrzeja Kolikowskiego – wyjaśnia Grzegorz Szwoch.

Od szofera do gangstera

Zapewne nie trzeba tłumaczyć czytelnikom, kim był „Pershingiem”. Ten przyszły mafioso urodził się w 1954 roku w Ożarowie Mazowieckim. Gdy jako chłopak kopał piłkę na boisku miejscowej „Ożarowianki” nic nie wskazywało, że zostanie najbardziej znanym polskim gangsterem. Jednak bardziej niż gra w piłkę pociągał go hazard. Z sukcesami grał w pokera i ruletkę, obstawiał na wyścigach konnych na Służewcu.

Pewnego dnia porzucił pracę kierowcy ciężarówki i wstąpił na drogę, która zaprowadziła go do wielkich pieniędzy, sławy i szybkiej śmierci.

Już w latach 70. ubiegłego wieku jeździł regularnie do Hamburga i Budapesztu, gdzie nawiązywał kontakty w świecie przestępczym. Niebawem jego wspólnikiem w szemranych interesach m.in. nielegalnych kasynach został Leszek D., pseudonim „Wańka”. Gdy „Pershing” stworzył własny gang tzw. grupę ożarowską, wówczas „Wańka” kierował „Pruszkowem”. Wtedy doszło do gangsterskiej unii: obie grupy połączyły się, a „Pershing” trafił do tak zwanego zarządu „Pruszkowa”.

W tym czasie był już gwiazdą przestępczego świata, bandytą – celebrytą. Jednak sława, pieniądze i władza zwykle ścigają kłopoty. Tak był także w przypadku Andrzeja Kolikowskiego. Dawni przyjaciele stawali się jego wrogami.

Jedynie w 1994 roku usiłowano dokonać na niego trzech zamachów: w marcu eksplodowała bomba w Multi Pubie na Saskiej Kępie, gdzie miał pojawić się „Pershing”. Jednak jego samochodem przyjechał inny gangster. Do podobnej pomyłki doszło w maju pod domem „Pershinga” w Ożarowie Mazowieckim. Wówczas kilerzy ostrzelali jego auto raniąc Andrzej F. pseudonim „Florek” – kierowcę i ochroniarza Kolikowskiego. Dwa miesiące później umieszczono ładunek wybuchowy w mercedesie „Pershinga”, zaparkowanym przy Wyścigach Konnych na Służewcu. Chwilę przed eksplozją gangster opuścił auto. W tym czasie drogi „Pershinga” i pozostałych pruszkowskich bossów zaczęły rozchodzić się na dobre. Znaczącym wydarzenia w tym konflikcie był epizod, jaki miał miejsce w Sopocie w sierpniu 1994 roku. Był to czas wojny pruszkowskich z Nikodem Skotarczakiem, znanym jako „Nikoś” - bossem trójmiejskiego półświatka. Skotarczak na początku 1994 roku wyszedł z więzienia i zorientował się że „Pruszków” przejął kontrolę nad handlem narkotykami w Trójmieście. Nikodem jednak nadal zamierzał rządzić w Gdańsku. W tej sytuacji pruszkowscy postanowili pokazać mu, gdzie jest jego miejsce.

W sierpniu 1994 roku byłem w Sopocie, gdy zjechało tam kilkudziesięciu gangsterów z „Pruszkowa", w tym ci najbardziej rozpoznawalni. Wydawało się, że - widząc taką demonstrację siły - „Nikoś” skapituluje. Wypadki jednak potoczyły się niespodziewany torem: dwudziestu pruszkowskich gangsterów zostało zatrzymanych przy molo przez policyjnych antyterrorystów. Policyjna akcja, jak wówczas ustaliłem, miała miejsce z inspiracji Skotarczaka. Wkrótce większość zatrzymanych szybko wypuszczono. Jedynie „Pershing”, trafił na dłużej do celi. Gdy w 1998 roku wyszedł z więzienia był całkowicie odsunięty od władzy w gangsterskich strukturach. Musiał od początku odbudować swoją pozycję. Miał mu w tym pomóc Jarosław Sokołowski pseudonim „Masa”, który także tracił w „Pruszkowie” grunt pod nogami. Tak opowiadał mi o wspólnych interesach z Kolikowskim: - On po wyjściu z więzienia był golasem a ja wtedy zrobiłbym wszystko, aby my pomóc stanąć na nogi.

Według „Masy” strzałem w dziesiątkę było wejście w automaty do gry.

W tamtym okresie mieliśmy z tego miesięcznie po kilka milionów. Nie trzeba było koksem handlować – zapewnia Sokołowski.

Wspólne interesy „Masy” i „Pershinga” nie cieszyły starych pruszkowskich. Dochodziło do sprzeczek, w trakcie jednej z nich Kolikowski pobił Mirosława D. znanego jako „Malizna, brata „Wańki”. Sytuacja miała się powtórzyć jeszcze kilka razy. Było oczywistym, że sponiewierany „Malizna” nie zapomni i nie odpuści poniżenia. Według wielu moich rozmówców, tym samym zapadł wyrok na „Pershinga”. Jego wykonanie było kwestią tygodni.

Z jasnowidzem w łóżku

Na dwa tygodnie przed swoją śmiercią Andrzej Kolikowski wybrał się do Atlantic City kibicować Andrzejowi Gołocie w walce z Michaelem Grantem. W wyjeździe do Stanów Zjednoczonych towarzyszył mu jasnowidz Krzysztof Jackowski, który zresztą przepowiedział ostatni zamach na gangstera, tylko w nieco innych okolicznościach.

Jak stwierdził w rozmowie ze mną jasnowidz z Człuchowa, „Pershing” w czasie pobytu w USA był wyjątkowo nerwowy.– Nie krył, że boi się o swoje życie. Bał się do taka bardzo, że nalegał, abym spał u niego w pokoju – twierdzi Jackowski.

Jednak jasnowidz nie uchronił go od śmierci. Kilkanaście dni po powrocie do Polski „Pershing” poległ od kul, tak jak przystało na prawdziwego gangstera.

W niedzielne popołudnie 5 grudnia 1999 roku, 45-letni Kolikowski wybrał się na narty w Zakopanem, Około godziny 16. zjechał ze stoku Polany Szymoszkowej. Od trzech godzin obok srebrnego mercedesa S 500 Kolikowskiego stało ciemnozielone audi 80 na krakowskich numerach. Czekali w nim kilerzy. Gdy „Pershing” pojawił się na parkingu pod karczmą Szymoszkową nie zwrócił na nich uwagi. Beztrosko pakował sprzęt narciarski do bagażnika. Towarzyszyła mu 21-letnia Patrycja R. – studentka ze Szczecina. Nagle z zaparkowanego obok audi padły strzały.

Wiadomo, że morderców było dwóch. Oddali do „Pershinga” dwa strzały w głowę, a gdy ranny leżał już na ziemi strzelali jeszcze w klatkę piersiową.

Gdy napastnicy odjechali Patrycja, która wydawała się być wyjątkowo opanowana, wyjęła z telefonu Kolikowskiego kartę SIM, połamała ją i wyrzuciła w śnieg. Rannego gangstera usiłował ratować lekarz, który także przyjechał na narty. Nadjechała też karetka, którą „Pershinga” przewieziono do szpitala, gdzie zmarł w trakcie reanimacji.

Kilkanaście minut po egzekucji, w pobliżu skoczni narciarskich znaleziono płonący samochód zamachowców. Natomiast w pokoju hotelowym, który wynajmowali policja natrafiła na kasetę wideo z filmem „Kilerów dwóch”.

Zatrzymajmy się na chwilę przy studentce, która towarzyszyła „Pershingowi”. Tak na jej temat zeznawał Jarosław Sokołowski:

(…) dziewczyna, która była z „Pershingiem” w Zakopanem w dniu jego zabójstwa, była wcześniej znajomą „Słowika” i „Raźniaka”. Z tą dziewczyną sypiał „Słowik” i on też poznał ją z „Pershingiem”. O tym, po zabójstwie dowiedziałem się od „Bedzia”, który ustalił to w ramach prowadzonego przez siebie śledztwa (…) Pershing pojechał do Zakopanego bez żadnej ochrony, pojechał tylko z dziewczyną. Ja nie znałem tej dziewczyny. „Bedzio” powiedział mi po śmierci Pershinga, że ustalił, iż ta dziewczyna będąc z Andrzejem w Zakopanem, cały czas kontaktowała się telefonicznie ze „Słowikiem” i „Raźniakiem”. „Bedzio” był tego pewien. Coś sobie przypominam, że „Bedzio” mówił mi, że ta dziewczyna przed nim przyznała się do kontaktów ze „Słowikiem”. Nic więcej „Bedzio” nie mówił na temat tej dziewczyny. (…) „Słowik” i „Raźniak” po śmierci „Pershinga” zaczęli przejmować interesy Andrzeja. „Mięśniak” przekazał mi, że „Bedzio” był wezwany na rozmowę do „Raźniaka” i „Słowika”, którzy powiedzieli, że albo przyłączy się do nich, albo ma uciekać z miasta (…) Powiedzieli mu też, że na ich polecenie został zastrzelony „Pershing”(…)” – „Masa” przedstawia zasłyszaną wersje zdarzeń.

Podczas procesu Patrycja R. przyznała się, że w chwilę po tym, gdy padły strzały do Andrzeja Kolikowskiego, połamała kartę SIM z jego telefonu.

Nie zrobiłam tego celowo, ale byłam tak bardzo roztrzęsiona, że nie panowałam nad rękami – stwierdziła. Przekonywała sąd, że nie wiedziała, czym zajmuje się jej kochanek.

Od milionera do kilera?

Kilka lat po zamachu zapadły wyroki w tej sprawie, które do dziś wywołują kontrowersje. Gdyż sąd oparł się w dużej mierze na zeznaniach Adama K. pseudonim „Dziadek” - świadka koronnego, który w czerwcu 2005 roku zapił się na śmierć. Zanim zszedł z tego świata zeznał, że przyjechał z zamachowcami do Zakopanego. Twierdził jednak, że nie wiedział o planowanym zamachu.

Myślałem, że to wycieczka – zeznał śledczym i wskazał, że do „Pershinga” strzelał Ryszard Bogucki. W zbrodni pomagał mu Ryszard N. pseudonim „Rzeźnik”. Natomiast zleceniodawcą miał być Mirosław D. „Malizna”, swego czasu sponiewierany przez „Pershinga”.

Mimo wielu wątpliwości, jakie pojawiały się w tej sprawie, zwłaszcza w stosunku do roli w zbrodni Ryszarda Boguckiego, w 2003 roku zapadł wyrok skazujący.

Sąd Okręgowy w Nowym Sączu wymierzył Ryszardowi Boguckiemu karę 25 lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny 2 listopada 2004 roku podtrzymał ten wyrok.

Malizna” dostał 10 lat więzienia. Natomiast Sąd Okręgowy w Bielsku Białej w 2007 roku uznał Ryszarda N. winnym udziału w zabójstwie Andrzeja Kolikowskiego, między innymi za tę zbrodnię skazał go na 25 lat pozbawienia wolności.

Ryszard Bogucki zanim trafił za kraty był dobrze prosperującym biznesmenem.

W wieku dwudziestu kilku lat był już na samym szczycie. Nagrodzono go tytułami Srebrnego Asa Polskiego Biznesu oraz Biznesmena Roku.

Nie tylko potrafił zarabiać duże pieniądze, ale miał też duszę filantropa. Podczas jednej z aukcji charytatywnej wystawił grafikę Pablo Picassa. Pieniądze z jej sprzedaży w całości zasiliły konto jednego z warszawskich dla szpitala dziecięcych. Bogucki sponsorował także wielu sportowców, ale nie tylko. W 1992 roku został głównym sponsorem i jurorem konkursu Miss Polonia, który formalnie w tym czasie należał do Wojciecha P. – mocno powiązanego z grupą pruszkowską.

Także w 1992 roku Ryszard Bogucki ożenił się z Elżbietą Dziech, która zwyciężyła w konkursie Miss Polski. Co sprawiło, że zmuszona na była oddać koronę najpiękniejszej Polki.

Z rodzinnego miasta żony Boguckiego, z Bielska-Białej pochodził także Ryszard N. zwany „Rzeźnikiem", owa ksywka nawiązywała do fachu jego ojca. Jednak mimo młodego wieku N. już wówczas zapracował solidnie na swoją bandycką legendę. To postać budząca grozę nie tylko na Podbeskidziu.

Gdy w 1994 roku założył agencję towarzyską „Sekret", miał zaledwie 20 lat i doskonałe kontakty w świecie przestępczym. Potem szło już z górki - porwania dla okupu, napady, podkładanie bomb czy podpalenia. Miesiąc przed zamordowaniem „Pershinga” kierował napadem na bank w Bielsku Białej. Wkrótce został zatrzymany. Jednak w październiku 2000 roku - w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach - zdołał uciekł z aresztu w Wadowicach. Ujęto go dopiero pięć lat później w Niemczech, gdzie zajmował się okradaniem bankomatów.

Sąd skazując Ryszarda Boguckiego był przekonany, że motywem zabójstwa „Pershinga” było pragnienie awansu w gangsterskich strukturach.

Czy jest to możliwe, aby doskonale zarabiający przedsiębiorca zdecydował się zostać płatnym mordercą?

Przypomnijmy, że Bogucki miał także zarzut udziału w zabójstwie generała Marka Papały. Przypisywano mu, że dokonał egzekucji byłego komendanta głównego policji za 40 tysięcy dolarów. Jednak został uniewinniony.

Moim zdaniem skazanie go w sprawie „Pershinga” miało uwiarygodnić, że stał także za zabójstwem Papały. Proszę, o to jest prawdziwy kiler, który zabije zarówno gangstera, jak i policjanta. Uszyli mu te buty na zmówienie – nie ma wątpliwości były policjant pracujący przy tej sprawie.

Opinię te podzielają także obrońcy Boguckiego: – Organy śledcze i procesowe robiły wszystko, by fakt skazania Ryszarda Boguckiego za zabójstwo „Pershinga”, sam w sobie stanowił dodatkowy argument dla wykazania, iż mamy do czynienia z człowiekiem, który „jeśli zabił szefa mafii, mógł zabić wcześniej szefa polskiej policji”.

Skazanie Ryszarda Boguckiego za zabójstwo „Pershinga” miało być jedynie środkiem do celu, jakim miało być skazanie za najgłośniejsze w Polsce zabójstwo po 1989 roku – zabójstwo szefa polskiej policji.

W tym czasie byłem doskonale prosperującym przedsiębiorcą, na którym takie kwoty, jak 40 tysięcy dolarów, nie robiły najmniejszego wrażenia. Ja uczciwie zarabiałem wówczas więcej w kilka dni – mówi w rozmowie telefonicznej ze mną Ryszard Bogucki.

Nie musiałem nikogo zabijać, aby mieć pieniądze, a tym bardziej aby robić karierę w gangu pruszkowskim. Nie miałem najmniejszego motywu, żeby zabić Andrzeja Kolikowskiego – podkreśla.

Wrogów nie brakowało

Kto zatem - z wyjątkiem bossów „Pruszkowa”- mógł życzyć śmierci „Pershingowi”? Kolikowski niekiedy opowiadał, że polują na niego ludzie Henryka N. „Dziada” – szefa gangu prasko-ząbkowskiego.

Intersujący wydaje się także wątek, który dotyczy konfliktu „Rzeźnikiem” z „Pershingiem”. Jednak nie został on zbadany w postępowaniu sądowym. Mimo że zeznawał na ten temat Igor M. (wcześniej Ł.), pseudonim „Patyk”, złodziej samochodów, którego niedawno także uniewinniono od zarzutu zabójstwa Marka Papały. Zobaczmy, co ma do powiedzenia w sprawie „Pershinga” ten świadek koronny:

W 1999 roku poinformował mnie Grzegorz Z., że ma konflikt z Ryszardem N. Wydaje mi się, że to mogło być około październik – listopad 1999 roku, z tego co mi Grzesiek powiedział wcześniej, był nierozliczony finansowo z N. za jakieś samochody, którymi z nim handlował. Ryszard N. w związku z tym zabrał kilka samochodów, które były związane z grupą katowicką, w której wtedy działałem. Grzegorz Z. dał mi numer telefonu do Ryszarda N. i ja do niego zadzwoniłem. Nie dogadaliśmy się, ja go wtedy zapytałem, czy mogę dać jego numer moim „prezesom”. Dalsze negocjacje prowadził z nim telefonicznie „Bedzio”, a potem „Pershing”. Ponieważ „Rzeźnik” naubliżał „Bedziowi”. Dałem „Pershingowi” numer telefonu do N. „Pershing” zadzwonił do „Rzeźnika”, lecz ten nie uwierzył w to, że dzwoni do niego „Pershing”, kazał mu spierdalać. Wtedy „Pershing” skontaktował się z Robertem ps. „Ścisły”, gdyż wiedział, że zna on Ryszarda N. „Ścisły” zadzwonił do N. i powiedział mu, że wdepnął w niezłe gówno, odzywając się tak do „Pershinga”. Ryszard N. oddzwonił do „Pershinga” i próbował ratować sytuację. Następnie umówił się w restauracji w hotelu Warszawa. Na spotkanie przyjechał Grzegorz Z., „Bedzio”, wraz z ludźmi „Pershinga”. Ryszard N. przyjechał pod hotel, tam widząc większą ilość osób, przestraszył się i odjechał, zostawiając swojego człowieka wraz z Tomaszem S. Na spotkaniu wytłumaczono temu S., policzkując go, aby dał spokój Grzegorzowi Z., gdyż on pracuje dla grupy pruszkowskiej. Tomasz S. tego samego dnia oddał zabrane przez „Rzeźnika” samochody i przeprosił za zaistniałą pomyłkę, twierdząc, że nie ma już nic do Grzegorza Z. „Pershing” zadzwonił do „Bedzia”, aby ten przekazał „Rzeźnikowi”, iż ten zostanie porwany przez grupę pruszkowską i ktoś będzie go musiał wykupić za dużą sumę pieniędzy, za to, że wtrąca się w nie swoje sprawy (…)” – „Patyk” opisuje konflikt „Rzeźnika” z „Pershingiem”.

Według Ryszarda Boguckiego i jego obrońców, ten mógł być motywem do zabójstwa. Mimo to podczas procesu fakty te nie zostały ujawnione.

Miały wielką wagę dla tej sprawy, zupełnie zmieniając jej obraz – przekonuje adwokat Grzegorz Szwoch. – Gdyż wskazywały na zupełnie inne motywy działania Ryszarda N., a tym samym odsuwały od całej sprawy Ryszarda Boguckiego.

W tym kontekście Ryszard N. może być nie tylko współsprawcą zabójstwa „Pershinga”, ale też inspiratorem zamachu. Warto pamiętać, że Adam K. „Dziadek, który jako jedyny twierdził, że widział, jak Bogucki zabija Kolikowskiego – był członkiem gangu „Rzeźnika”, bezwzględnie mu oddanym.

Adam K. nie mógł być jedynie przypadkowym obserwatorem tej zbrodni, a brał w niej udział w pełni świadomie, powtarzając dobrze sobie znany sposób działania – twierdzą obrońcy Boguckiego, którzy są przekonani, że „Dziadek” były dobrze przygotowany przez sztab funkcjonariuszy policji i prokuratury, którzy nauczyli go jak ma zeznawać: – Podawali mu szczegóły i precyzyjne opisy – jednym słowem organy ścigania za pośrednictwem świadków koronnych tworzyły wersję zdarzeń dla sądu.

W sprawie, prowadzonej przez Sąd Okręgowy w Nowym Sączu, pojawili się świadkowie: Maciej W. oraz Stanisława K. Twierdzili oni, że trzecim mężczyzną, którego widzieli z „Rzeźnikiem” i „Dziadkiem” w trakcie zamachu, był Mariusza J.

Świadkowie nie wspominali jednak o Ryszardzie Boguckim, gdyż go tam nie widzieli. Co zaskakujące Mariusz J. nie został przesłuchany w związku z jego domniemanym udziałem w zabójstwie „Pershinga”.

Jednym z dowodów, na podstawie których skazano Ryszarda Boguckiego, były także zeznania „Masy” złożone w prokuraturze. Sokołowski twierdził wtedy, że zabójstwa dokonał „Rzeźnik” na zlecenie Boguckiego. Jednak 27 października 2006 roku przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej nie był już tego pewien: - Nie jest mi nic wiadomo na temat bezpośrednich okoliczności śmierci „Pershinga”. Nie znam żadnego zlecenia, które na polecenie Boguckiego miałby wykonywać Ryszard N.

Kto pana zdaniem zabił „Pershinga”? – pytam Grzegorza Szwocha.

Nie znam odpowiedzieć na to pytanie. Z tym pytaniem należy zwrócić się do organów ścigania, które są w stanie ustalić to w sposób nie budzący wątpliwości, po przeprowadzeniu rzetelnego i obiektywnego śledztwa. Na pewno nie zrobił tego Ryszard Bogucki.

Przecież jest w tej sprawie prawomocny wyrok. Sądzi pan, że ktoś jeszcze będzie chciał zajmować się tą sprawą? –powątpiewam.

Jesteśmy pełni wiary, że tym razem wniosek o wznowienie postępowania okaże się skuteczny i doprowadzi do oczyszczania mojego klienta z piętna zabójcy, z którym żyje od 20 lat – podkreśla Szwoch.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wprost: Papała został zabity z zazdrości? „Moja żona ma z nim romans”

 źródło:   Link do artykułu - Wprost Autor: Janusz Szostak Autor: Janusz Szostak Dodano:  3   listopada   2020 ,    19:42 16   8 53 456 Kolejny proces w sprawie zabójstwa Marka Papały zakończył się porażką organów ścigania. Po 22 latach od zabójstwa byłego szefa policji, sąd mógł jedynie stwierdzić, że nie wie, kto i dlaczego dokonał tej zbrodni. Dotarłem do osoby, która wskazuje, kto i na czyje zlecenie zamordował generała. Motywem miała być zazdrość. Był późny wieczór 25 czerwca 1998 roku, gdy Marek Papała, były Komendant Główny Policji, podjechał pod dom na warszawskim Mokotowie swoim daewoo espero. Kiedy generał wysiadał z samochodu, obok pojawił się nieznajomy, który zapytał o coś Papałę. Gdy ten otworzył drzwi, mężczyzna oddał jeden strzał, trafiając w środek czoła swojej ofiary. Pocisk znaleziono w siedzeniu kierowcy. Kula miała spiłowany czubek. Tak robią płatni mordercy. Utrudnia to bowiem identyfikację broni, z jakiej oddano strzał. Śledztwo w tej sprawie trwa od 22 lat i brn
#kapitał polityczny na restrykcyjności prawa #prawo do niezawisłego sądu  #nie tylko dla sędziów  #ważne zagadnienia prawne  #sąd najwyższy #syg.akt IKZP3/23 #ważne dla każdego obywatela Niespełna rok temu Sąd Okręgowy w Częstochowie udzielił mi warunkowego zwolnienia z odbycia reszty kary pozbawienia wolności, co odbiło się szerokim echem medialnym oraz reakcją polityków władzy wykonawczej i ministerstwa sprawiedliwości w wyniku których Sąd Apelacyjny w Katowicach w osobie Pani sędzi delegowanej z Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej zmienił decyzję sądu I instancji odmawiając mi warunkowego zwolnienia. Przy okazji moich urodzin Pan mecenas Grzegorz Szwoch zrobił mi miły prezent przesyłając w dniu 27.04.2023r. wniosek do Sądu Najwyższego o wznowienie postępowania w przedmiocie odmówienia mi prze sąd odmówienia mi przez Sąd Apelacyjny w Katowicach warunkowego przedterminowego zwolnienia. Z uwagi na fakt, iż możliwość sterowania orzeczeniami sądów za sprawą mechanizmów delegowania sędziów p